mothers love
||

"Lewandowska, gdzie masz dziecko?!", czyli o tym, gdzie jest miejsce Prawdziwej Matki

Ten wpis miał powstać parę miesięcy temu. Inspiracją do niego mieli być internauci, którzy objechali Annę Lewandowską za obecność na meczu Polska-Rumunia w Warszawie. Pod zamieszczonym w sieci zdjęciem z tego zdarzenia, pojawiła się fala komentarzy w stylu: „Gdzie masz dziecko?”, „Pani Lewandowska chyba zapomniała o swoich obowiązkach”, „Matka powinna być przy dziecku”, „W domu maleńkie dziecko a mamunia poza domem”, „Prawdziwa matka spędza czas z dzieckiem” itd. Dałam sobie wtedy spokój z rozgrzebywaniem tematu, w końcu to tylko głupi hejt z Internetu, ale teraz – jak zawsze – moje otoczenie okazało się niezawodne i znów temat wrócił. Bo, cholera, raczyłam zapisać się do klubu fitness i wychodzić z domu bez Zośki albo – co gorsza! – zabierać ją ze sobą i zostawiać na godzinę w klubowym kąciku dla dzieci. Prawdziwe Matki tak nie robią, Prawdziwe Matki siedzą na dupie!

Gdzie jest dziecko?

„Wyszłaś z domu? A dziecko gdzie? Zostawiłaś z nianią, głupia pipo?”, „Co? Z ojcem? Jak to z ojcem?! Siedzisz sobie na tym macierzyńskim, leżysz i pachniesz, chłop utrzymuje twoje leniwe cztery litery, a ty mu jeszcze dziecko podrzucasz?”. Myślicie, że to efekt mojej radosnej fantazji? Nie, kochani, to cytaty żywcem wyciągnięte z życia. Dzięki nim możecie sobie uświadomić, że ojciec nie jest od wychowywania, ojciec nie powinien tykać dziecka, a jeśli kobieta je z nim zostawia, traci status Prawdziwej Matki, stając się Matką NiePrawdziwą, a do tego C*ujową Panią Domu. Oczekuje się od nas, że po porodzie błyskawicznie wrócimy do formy. Bez wychodzenia z domu, bez „zaniedbywania dziecka”. Najlepiej podczas sprzątania i ćwiczenia na dywanie, kiedy dziecko ucina sobie drzemkę. Oczekuje się od nas, że będziemy ładne, zadbane i odpicowane. Kosmetyczka? No way. Chyba umiesz zadbać o siebie sama, w końcu babą jesteś, prawda? Oczekuje się od nas, że wciąż będziemy sobą, nie utkniemy wśród pieluch i będzie z nami można o wszystkim pogadać. Jednocześnie nie jest mile widziane, abyśmy swoje pasje rozwijały. Oczekuje się od nas, że będziemy radosne i kwitnące, w końcu macierzyństwo uskrzydla i jest najpiękniejszym doświadczeniem życia. Depresja poporodowa? Ogarnij się, nie ty jedna rodziłaś! Oczekuje się od nas, że będziemy robić wszystko same. Przerzucanie obowiązków na ojca jest właśnie „przerzucaniem obowiązków”. Nie ma miejsca na wspólne wychowanie, co najwyżej leniwe babsko może poprosić męża, aby wyszedł ze swojej roli i wziął na siebie JEJ obowiązki.

Jaka jest Prawdziwa Matka?

Prawdziwa Matka zapieprza od rana do rana, a skoro ma czas dla siebie, to prawdopodobnie zaniedbuje męża, dziecko albo dom. Prawdziwa Matka nie wychodzi z domu. No, chyba że z dzieckiem po pieluchy albo na spacer. Wyjście z koleżankami? Zakupy? Kino? Fryzjer? No, chyba się damie w dupie przewraca, jeżeli myśli, że zostawi dziecko z obcą babą albo zmęczonym po pracy tatusiem. Prawdziwa Matka robi wszystko – sprząta, gotuje, zmienia pieluchy, kąpie, karmi, zmywa, prasuje. Oczywiście jednocześnie poświęcając sto procent uwagi dziecku, bo przecież dziecko wymaga stałej obecności matki i całodobowo musi znajdować się pod jej spojrzeniem. Spuszczasz dzieciaka z oka? A co? Nie odpowiada ci jego towarzystwo podczas sikania? Spokoju ci się zachciewa? Intymności? Trzeba było myśleć o tym wcześniej. Wiecie, rzygać mi się już chce od słuchania o tym, jakie powinniśmy być i co powinnyśmy robić. Starsze pokolenia chyba zapomniały, że dawniej kobiety wracały do pracy parę tygodni po porodzie, zostawiając dzieci w żłobkach. Zapominają, że dawniej wychowywało się na kupie, a w jednym domu pod ręką miało się szwagierkę, matkę i babkę do pomocy. Faceci nie zajmowali się dziećmi i nie sprzątali chawiry, bo nikt tego od nich nie oczekiwał. Ale czy wszystkie mamusie i ciotunie były z tego powodu uszczęśliwione? Dziwnym trafem wszystkie babskie spędy podczas imprez rodzinnych kończyły się zbiorowym lamentem nad tym, jak im ciężko, jak to dzieci i chłopy nic nie robią. Ale gdzież tam, syneczkowie mają w życiu przewalone, bo trafili na pokolenie leniwych bab, które wychodzą z założenia, że obowiązkami w domu należy się dzielić. Dawniej to się kobietom tak w dupach nie przewracało. Pokornie odbębniały swoją rolę i nigdy im nawet nie przyszło do głowy, że – w ramach wyjątku – to mężunio mógłby zmyć gary i przewinąć dzieciaka. Ja strasznie się cieszę, że mój Marcin nie został wychowany na życiową niedojdę, która nie zmyje po sobie talerza i nie zajmie się córką. Miałam jednak szczęście, że trafiłam na ułożonego i dobrze wychowanego faceta. Wiele dziewczyn jednak takiego szczęście nie ma. Kiedy słucham opowieści moich znajomych, jak wygląda ich codzienne życie, mam ochotę siłą wyrwać je z tego świata, w którym muszą prosić się swoich facetów, by łaskawie spojrzeli na dziecko, gdy one wezmą dwuminutowy prysznic. Które słuchają stałej śpiewki: „A co ty robiłaś cały dzień?” i które nie mają prawa do własnego życia, bo jeśli wrócą do pracy, to są Złymi Matkami Karierowiczkami, a jeśli do pracy nie pójdą, staną się Leniwymi Złymi Matkami. Dostrzegacie ten paradoks? Wierzcie mi, dzisiaj kobietom stawia się sprzeczne oczekiwania i niemożliwym jest zadowolić kogokolwiek z otoczenia. To w sumie tak jak z Anną Lewandowską – jeżeli wyjdzie bez dziecka, zostanie zasypana lawiną pytań, gdzie je porzuciła. Jeżeli weźmie córkę ze sobą – usłyszy, że to lans na dziecko. Ludzi nie zadowolimy nigdy.

Co robić mam?

Moja córka ma już trzy lata. Przez długi czas stanowiła dla mnie niezłą wymówkę, bo w końcu musiałam być przy niej całą dobę, skoro mój mąż pracuje 6-7 w tygodniu w innym województwie. Teraz jednak nie zasłaniam się tym, że czegoś nie mogę. Zapisałam się do klubu fitness i – kiedy wymagają tego okoliczności – zabieram ją ze sobą. Ma zapewnioną opiekę, towarzystwo dzieci i mnóstwo atrakcji, których nie ma w domu, a ja spokojnie pracuję nad asanami podczas zajęć jogi czy próbuję poprawiać swoją postawę podczas zajęć ze zdrowego kręgosłupa. Zdążyłam się tym nacieszyć przez jakiś tydzień, dopóki nie zostałam zgaszona tekstem, że Prawdziwa Matka nie zajmuje się takimi rzeczami. Pozbywasz się dziecka? Przez godzinę bawi się bez ciebie? Pogięło cię? Zapomniałaś o swoich najważniejszych obowiązkach? To dokładnie ten sam klimat, co w przypadku: „Lewandowska, gdzie masz dziecko?”. Przekonanie, że powinnyśmy być uwiązane do swoich dzieci. Prawdziwe Matki nie zostawiają niemowlaków z ojcami, nie wychodzą bez trzylatków, nie posyłają dzieci do przedszkola. Prawdziwe Matki są w stanie się poświęcić i zrezygnować ze swojego życia, swoich aspiracji, swoich zainteresowań, a nawet, jasna cholera, ze swojego zdrowia. Im częściej słyszę takie teksty, tym większe odnoszę wrażenie, że niektórych żal ściska, że „w ich czasach” kobiety narzuconą im rolę brały za pewnik. Gorzej, że podobne myślenie przedstawia wiele dwudziesto- i trzydziestoletnich mam, których nigdy nie będę w stanie zrozumieć. Bo kocham swoje dziecko, spędzam z młodą mnóstwo czasu i ofiarowuję jej jak najwięcej siebie i swojej uwagi, ale jednocześnie nie odczuwam wyrzutów sumienia, gdy idę na zakupy, wychodzę poćwiczyć albo pracuję, podczas gdy ona spędza czas ze swoim ukochanym tatusiem. W końcu mam być nie tylko mamą, ale też kobietą, prawda?

Szczypta optymizmu?

Wierzę, że nie każda młoda mama będzie wiedziała, o czym opowiadam w tym wpisie. Wierzę, że jak najwięcej z nich ma w otoczeniu samych życzliwych, otwartych i normalnych ludzi. Wierzę, że coraz więcej jest facetów, którzy nie wstydzą się zająć swoim dzieckiem i coraz więcej mam, babć i teściowych, które rozumieją, że ich córki mają prawo do życia, a ich synowie powinni być wsparciem dla partnerek i ojcami dla swoich dzieci. Wierzę też, że myślenie ludzi kiedyś się zmieni i przestaną oni sobie wyobrażać, że dzieci powinny być stale przyklejone do swoich mam. Bo macierzyństwo jest piękne i pełne obowiązków, ale przecież nie powinno być utożsamiane z niewolnictwem.

Przeczytaj również:

Spodobał Ci się ten wpis? Polub Kreatywę na Facebooku:

23 komentarze

  1. Wprawdzie nie mam własnych dzieci, ale tak mi się przypomniało…
    Jakoś w sierpniu po południu, w moim klubie fitness pojawiła się pani z wózkiem, a w wózku było malutkie dziecko, może kilkumiesięczne. Pani zdaje się nawet nie chciała ćwiczyć – a może chciała i żeby nikomu nie utrudniać życia miała zamiar zostawić wózek w zamykanej na kluczyk, całkiem sporej szatni? Nie jestem pewna, bo w sumie już wychodziłam, ale teraz to nieistotne. Grunt, że młoda mama została z góry na dół i po skosie obsztorcowana przez inną panią, oczywiście starszą od niej. Za co? Ano za to, że miała czelność wyjść z domu. Bo jak ona w ogóle śmie się socjalizować, gdy ma tak malutkie dziecko? Gdzie jej się zachciewa łazić? Jest kompletnie nieodpowiedzialna, jest złą matką, skoro swoje maleństwo gdziekolwiek zabiera, bo przecież bakterie, zarazki i w ogóle śmierć na miejscu. BO DAWNIEJ to matka zajmowała się tylko dzieckiem, siedziała na dupie w domu, nawet nie otwierając okien i w ogóle po prostu była MATKĄ, taką prawdziwą, oddaną dziecku, a nie bujała się atencyjnie po miejscach publicznych.
    Nawet nie wiesz, jak mi się zrobiło smutno.
    No tak, bo przecież po porodzie pierwszym momentem, w jakim możesz gdziekolwiek iść to EWENTUALNIE chwila, gdy maluch pójdzie do szkoły. Wtedy możesz na godzinkę-dwie wyskoczyć do centrum handlowego. Ale najlepiej w innym mieście, a i to w przebraniu. Bo co, jak Cię ktoś znajomy zobaczy? Przecież tylko zła matka wychodzi bez dziecka… a jeszcze gorsza zabiera je ze sobą.

    1. Szczerze? Zachciało mi się płakać, gdy czytałam Twoją wypowiedź. Nienawidzę takich historii i ludzi, którzy dają sobie prawo do komentowania wyborów innych. Niestety, to typowo polskie, że wpieprzamy się w życie innych, a do tego mamy problem z tym, żeby dać innym prawo do życia, jakie chcą wieść. Takie teksty są nieuzasadnione z ust bliskich, a co dopiero obcych osób. Z chęcią odpowiedziałabym takiej pańci, co o tym myślę 😉
      Rozbawiłaś mnie za to swoim podsumowaniem. Bo dokładnie tak to wygląda – dopiero gdy dziecko pójdzie do szkoły kobiecie daje się prawo do odrobiny życia, chociaż w sumie wskazane by było, żeby poszła wreszcie do roboty, skoro tyle lat się obijała 😉

  2. Mam ochotę napisać: amen. Mamą jestem od 10 lat, mamą podwójną od 2 lat i co ja się nasłuchałam to moje. Teraz już się nie przejmuję i robię swoje, ale kiedyś bolało, oj bolało.

  3. zazwyczaj najwięcej do powiedzenia mają ci bezdzietni! Znawcy tematu, czepiać się umieją, ale jak sami się dzieciaczków doczekają, to nagle cichną :/

  4. Współczuję, że musisz mierzyć się z taką ciasnotą umysłową. Zadziwia mnie też to, że ludzie udzielają sobie prawa do komentowania życia innych. Serio, co kogo obchodzi kiedy matka wychodzi, kiedy zabiera dziecko, a kiedy zostawia? Grunt, żeby ona była szczęśliwa, a dziecko radosne i zadbane. No i opcja, że ojciec się nie może zająć potomkiem, bo to „tylko” ojciec, co on tam potrafi, też jest niedopuszczalna. Mam nadzieję, że możesz odciąć się od takich toksycznych komentatorów cudzego życia.

    1. Niestety, nie mogę. Ale za to ograniczam kontakty, jak się da, a to już dużo daje 🙂
      Ja jestem przekonana, że tacy ludzie nienawidzą, jak inni wpieprzają się w ich życie, a mimo to, sami wciąż tak robią.

  5. Nie spotykam wyraźnych przejawów takiego myślenia, chyba żyję w środowisku wolnym od takiego ograniczonego spojrzenia na rolę matki. Niemniej wiem, że ten klimat wciąż istnieje i sama sobie muszę często tłumaczyć, że nie popełniam zbrodni realizując jakieś cele niezwiązane bezpośrednio z dziećmi. Ten zlepek paradoksów jest zakorzeniony gdzieś w podświadomości.

  6. Ech… Współczuję kontaktu z ludźmi z innej epoki.
    Niestety, tacy jeszcze się zdarzają. I to zaskakująco często, czego nie byłem świadom, dopóki nie napisałem tekstu na temat bicia dzieci. A właściwie na temat reagowania na przemoc wobec dzieci. Z przerażeniem odkryłem wtedy, że do tej pory żyłem w bańce. Wydawało mi się, że wszyscy myślą tak, jak w książkach, magazynach i na blogach piszą. Rzeczywistość okazałą się dużo bardziej zacofana. Co w kontekście omawianego tematu – jest wręcz przerażające.
    Na własnej skórze poznałem jak to jest być wyszydzanym i obrażanym za to, że mam inne podejście do wychowania dziecka, niż inni. I to tylko dlatego, że stwierdziłem, że nigdy nie uderzę mojego dziecka, a nawet „zwykły klaps” to wg mnie przemoc.
    Żyjemy w kraju w którym dziecko wedle wielu nie zasługuje na szacunek. Jest rzeczą, istotą, którą należy wytresować. W kraju w którym wszyscy inni wiedzą od Ciebie najlepiej, jak masz zająć się swoim dzieckiem.
    Smutne. Tym bardziej, że wróciłem do tego kraju właśnie ze względu na to moje dziecko…
    Ciekawe co usłyszałbym od osób, które zdecydowały się skomentować Twoje podejście do wychowania i opieki nad dzieckiem, gdyby dowiedziały się, że obecnie to ja, a nie moja żona, jestem osobą „siedzącą z dzieckiem w domu”. Choć z tym „siedzeniem” w domu, to bym nie przesadzał. Córka jest z tych dzieci, które najchętniej cały wolny czas spędzałyby poza domem. 🙂
    Pozdrawiam i życzę dużo siły i odporności na życzliwych.

    1. Jak to możliwe? Dajesz się utrzymywać kobiecie? To po prostu skandal! ;)))
      Właśnie, „siedzenie w domu” to mocno przesadzone pojęcie. Tak mogą mówić wyłącznie ludzie, którzy nigdy z dziećmi w domu nie zostawali. Moja córka, tak jak i Twoja, uwielbia spędzać czas poza domem, jest żywiołowa i rzadko jest w stanie usiedzieć w miejscu. Kiedy Marcin ma drugie zmiany, padam na twarz zaraz po jego powrocie. W innych sytuacjach, kiedy nie spędzam całego dnia z młodą, energii starcza mi przynajmniej do pierwszej w nocy 😉
      Twoje podejście do wychowania rzeczywiście różni się od tego, co z reguły robią ludzie. Masz całkowitą rację z tym brakiem szacunku wobec dzieci – nawet całkiem niedawno brałam udział w dyskusji na temat tego, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. Przerażające, że ludzie potrafią krzywdzić swoje dzieci i myślą, że są zajebistymi rodzicami.

  7. U mnie pojawia się jeszcze dodatkowy problem. Moja rodzina uważa, że praca przy komputerze to nie praca i przez parę godzin siedzę na tyłku i nic nie robię zamiast zajmować się dziećmi. O to samo czepiają się zresztą Karola, który jest… informatykiem. Także niestety znam różnego rodzaju paranoje.

  8. Co byśmy matki nie zrobiły, to i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto nam wypomni, że zrobimy źle. Potrzeby matki są tak samo ważne, jak innych domowników. Trudniej o nie zadbać, gdy dziecko jest maleńkie, ale warto znaleźć coś dla siebie.
    co do Ani Lewandowskiej, to szczerze jej współczuję, zanim została mamą była już na celowniku mediów, fanów, i hejterów…

  9. Mi również rzygać się chce od słuchania o tym jakie powinniśmy być i co powinnyśmy robić. W końcu ktoś napisał wszystko to o czym od dawna myslałam!!!!

  10. Już któryś raz czytam Twoje przemyślenia na temat macierzyństwa i stwierdzam, że Częstochowa to jakiś zaścianek… Wyprowadź się stamtąd kobieto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *