|

Profesjonalna krytyko, poszukaj równych sobie!

Źródło : sxc.hu

Cóż za skandal! Cóż za komedia! „Profesjonalna krytyka literacka” czepiła się amatorszczyzny i zdobywa sławę jakimś dziwacznym, niezbyt logicznym wywodem, zatytułowanym Blogi. Korupcja, kompleksy i partyzanci.

Ej, nędzarze, wiedzieliście, że z Was nurzające się w chaosie słabiaki? Przyznajcie się – jesteście wyznawcami stosików czy ich przeciwnikami? Jeśli podnieśliście rączkę w górę przy opcji numer jeden, „profesjonalna krytyka literacka” uznaje Was za hobbystów-zbieraczy, którzy nie widzą sensu w prowadzenia bloga bez prezentowania fotki z górą książek. Jeżeli zaś opowiadacie się za opcją numer dwa (w tym systemie nie ma nic pomiędzy, sorry, amatorzy!), „profesjonalna krytyka literacka” uznaje, że macie wyższe ambicje! To podobno granica, która dzieli superzajebistych blogerów od cieniasów, czatujących na darmowe książki. Jesteś pomiędzy wyznawcami i przeciwnikami? Nie istniejesz, nie ma Cię! I co Ty na to?

Wydawcy nas korumpują, a my dzięki temu zbijamy fortuny na książkach. No co?! Nie wiedzieliście, że w oczach „profesjonalnej krytyki literackiej” czy rzekomego „postronnego czytelnika” tylko po to istniejemy? My, marionetki w rękach wydawnictw. My, tępe prostaki i sfrustrowane studentki polonistyki? /bez obaw, zarzut ten tyczy się studentek i nauczycielek – doktoranci to wyższy level, który wybija się ponad tępą hołotę, więc jeżeli dostąpiliście tego zaszczytu, możecie spać spokojnie/

Podobno wojujmy z „papierem” i „profesjonalną krytyką”, bo zakompleksione, ciemne bestyjki z nas. Nie wykorzystujemy swej mocy, nie pchamy się wyżej i tkwimy w swym przykrym, nędznym bagienku. Oj, jakie biedne z nas istoty! Zadziwiające, jak niewiele wiedzy na temat środowiska blogerskiego ma „profesjonalistka”, która ponoć sama bloguje (chociaż po liczbie komentarzy na jej blogu wnioskuję, że odbiorców nie ma wcale, więc może do końca nie ma możliwości zorientować się w temacie). Co jeszcze robimy – my, amatorszczaki? Latamy po Empikach i jaramy się nowościami, czytamy chłam polecany przez innych blogerów, zachwalamy harlequiny i wysnuwamy prymitywne sądy.

I zarzuty takie snuje „profesjonalistka”, która Érica-Emmanuela Schmitta nazywa Erichem Emmanuelem Schmidtem (gratuluję wiedzy!), do swojego „profesjonalnego” bloga nie ściągnęła jeszcze ani jednego stałego czytelnika i generalnie wygląda na rozżaloną, bo jej „tfórczość” wzbudza mniejsze zainteresowanie, niż „prymitywne wywody” nastolatek, zaczytanych w „Zmierzch”.

Czy jest sens wchodzić w polemikę z kimś, kto wypowiada się na tematy słabo przez siebie zapoznane? Trudno podjąć dyskusję z osobą, która ponoć wykształcona i oczytana, a szydzi z młodziaków, mających ochotę popisać trochę o książkach. Cristiano Ronaldo czy inny Messi nie jedzie na mecz polskiej ligi zakładowej i nie śmieje się z chłopaka, który pokopie trochę w piłkę, a potem odrabia lekcje i idzie dorobić w miejscowym multipleksie. Czy to na pewno przeciętny bloger ma tu kompleksy czy może ktoś inny? Człowieku, który zarabiasz na pisaniu, który mianujesz się profesjonalistą, znaj swoje miejsce w szeregu i pojmij, że niewiele da Ci dowartościowywanie się na tle amatorów i hobbystów, bo dzielą Was priorytety, ambicje, cele, doświadczenia i możliwości. Ja nie podniecam się tym, że wypowiadam się składniej od mojego pięcioletniego bratanka, bo mój „prymitywny” umysł jest w stanie dostrzec wyraźną różnicę między nami. Może, szanowna „profesjonalistko”, porównasz swe dokonania na gruncie własnej ligi i tam zmierzysz się z równymi sobie? Albo poświęcisz chwilę „prymitywnym amatorszczakom” i doczytasz po co i dlaczego blogują, jakie przyświecają im ambicje i cele? Tylko wtedy cały ten wywód o nędzy blogosfery będzie już niczym więcej, jak tylko smutnym żalem, mającym podkręcić nieco statystyki… Ups, a czy właśnie nie tym miał być?

0 komentarzy

    1. Mnie wkurza brak zorientowania w temacie i wypowiadanie się o czymś, na czym się kompletnie nie zna. Za to same tezy wywodu "profesjonalistki" bardziej mnie bawią 😉

  1. Ostro, ale zgadzam się.
    Piszę dla siebie, ponieważ to lubię i czytam książki, jakie chcę. Co z tego, że wolę sięgnąć po nowość, a nie po klasykę?
    Ten artykuł to po prostu żart. ^^ Niezły z autorki hejter. 🙂

  2. Brawo! Cięta i celna riposta i jakże pożądany głos rozsądku, który przywrócił świat na właściwe tory – bo chyba jeszcze do końca nie ochłonęłam po tym, co nam paniusia zaserwowała 😀
    Pozdrawiam serdecznie!

  3. Szczerze to rozbawił mnie przeogromnie wywód tej Pani. W swoim tekście napisała, iż blogerzy ciągle bronią swojej wartości, choć nikt jej nie kwestionuje, a przecież sama tę wartość zakwestionowała.
    Podniosłam łapkę przy słowach o publikacji stosiku, a co!, nie będzie mi żadna baba mówiła o tym, co mogę publikować na swoim blogu, a co nie i kim jestem dzięki tym zdjęciom i listom. Nie twierdzę, że jestem profesjonalną recenzentką, i cały czas dziwię się tej wojnie o nazewnictwo. Po raz kolejny więc zadaję pytanie: kto tak naprawdę jest profesjonalnym recenzentem? Czy osoba, która publikuje swoje teksty na łamach serwisu i otrzymuje za to pieniądze czy osoba, która nie publikuje stosów i używa poprawnie interpunkcji? Według mnie nie można wytyczyć po prostu granicy, która mówi "ty jesteś recenzentem, a ty nie jesteś". Chore.
    Z resztą – ja również gratuluję profesjonalistce i znawczyni blogosfery wiedzy o autorze, jakim jest E.E Schmitt. Uśmiałam się przy tym przednio. Serio!
    Dla smaczku jeszcze mogę dodać, że Pani Ałtorka – Paulina Małochleb – publikowała w miesięczniku Znak-u, który jest głównym wydawcą Schmitta w Polsce. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo!

  4. O matko, to chyba muszę dokładniej przeszukać dom, bo jako żywo tej fortuny nie widziałam. No i w momencie gdy nie jestem ani studentką, ani polonistyki, ani doktorantką, co to ze mną, krytyko literacka?

    O, podobno z kimś wojuję… Ale niech mi profesjonalna krytyka zacznie pisywać profesjonalne recenzje fantastyki (napisane przez kogoś, kto zna przynajmniej połowę kanonu fantasy Sapkowskiego i przynajmniej połowę klasyki SF), to zamknę bloga na kluczyk. Ja tylko wypełniam niszę, do której prawdziwi krytycy w swej wspaniałości się nie zniżają.;) A to, że blogerzy nie mają większych ambicji (ja np. nie mam i dobrze mi z tym, bo po co mi one?) powinno chyb cieszyć – zawsze to mniejsza konkurencja w profesjonalnej krytyce.;)

    A zakończę tylko kompletną zgodą z ostatnim akapitem.:)

    1. Hm, trzeci akapit tekstu źródłowego nawet sensowny, IMO. Drugi "rozdział" w sumie też. Reszta tekstu zdaje się być skoncentrowana nastolatkowych blogaskach mających tendencję do znikania po trzech miesiącach…

  5. Trafny tekst 😉

    Wywód krytyczki jasno pokazuje, że profesjonalna krytyka gardzi przeciętną osobą sięgającą po książkę, nie posiadającą ich wiedzy, wykształcenia i doświadczenia.

    Gdyby profesjonaliści mieli coś do zaoferowania większości czytelników nie płakali by, że ich pisma są wydawane w nakładzie 1,500 egzemplarzy.

    Podejrzewam, że Ty masz tylu unikalnych użytkowników w ciągu dwóch, trzech dni 🙂

  6. Bardzo szybka i celna odpowiedź! Gratuluję :)) W skrócie – nie cierpię, gdy komuś wydaje się, że wie lepiej, jaki jest cel mojego bloga i jakie mam aspiracje. A zwłaszcza śmieszne szufladkowanie, jakie w tym tekście zaserwowano. Tak, przeciwnicy blogerów z pewnością radują się teraz, jakże autorka nam dopiekła i że ktoś w końcu napisał prawdę. Szczerze? Tak jak napisałaś, najpierw trzeba mieć o czymś pojęcie, by się w takim tonie wypowiadać.

    1. i tu mogę i ja się podpisać, zgadzam się z Edith zupełnie! Szufladkowanie, chyba z fusów wróżenie na temat naszych ambicji i celu prowadzenia blogów, wymyślanie problemu, którego nie ma- konkurencja, a czy ktoś z nas stanął do jakiejś konkurencji? Czy zakładając bloga pomyśleliśmy: o tak damy popalić tym profesjonalnym krytykom, odbierzemy im chleb, zniszczymy "papier"??? Szkoda chyba słów na odpowiadanie na takie zarzuty, szkoda sobie ciśnienie podnosić, choć nie ukrywam podskoczyło i mi. Przede wszystkim za tę niesprawiedliwość osądu, który według mnie przede wszystkim w tekście owej Pani Krytyk króluje…a szkoda.

  7. Może to zabrzmi banalnie, ale wydaję mi się, że pani Profesjonalistka jest jakby odrobinę zazdrosna? Nie chyba jednak nie, ale czytając jej artykuł miałam takie dziwne wrażenie, że coś jej nie pasuję.
    Przecież internet to wolna przestrzeń. Każdy może pisać co chcę, jeśli to nikogo nie obraża oczywiście, bo chamstwa to ja nie lubię. Ale tak wracając do tematu.. wydaję mi się, że niektórzy ludzie są zazdrośni, bo prawda jest taka, że wpisując tytuł książki w google to najczęściej trafimy na blog jak to ktoś nazwał amatorów. Ale czy rzeczywiście?
    Nie koniecznie.. amatorzy jak to pani Profesjonalistka uznała, są prostymi ludźmi, którzy po prostu kochają czytać. Naprawdę wolę dowiedzieć się, że książka jest do kitu niż dostać pełne porównanie homeryckie, porównanie do jakiejś klasyki, której tak nie przeczytam. Mam wrażenie, że moja wypowiedź zrobiła się chaotyczna, ale chodzi mi o to, że szaremu człowiekowi szukającemu opinii o książce w internecie łatwiej zrozumieć "prostą" recenzję i ba łatwiej trafić na nasze blogi niż jakieś oficjalne strony.
    A odnosząc się do tego, że blogerzy mają jakieś korzyści z blogowania jest bardzo wkurzające, bo niektórzy nie mają, a nadal to robią! No i pytanie czy Pani Profesjonalistka bloguje tak czysto hobbistycznie czy nie?

    To się rozpisałam, ale szczerze wkurzył mnie ten artykuł równie mocno chyba jak ciebie. Nie lubię dzielenia ludzi na amatorów i profesjonalistów, bo kurde.. ten profesjonalista też był kiedyś amatorem. Zapomniał wół jak cielęciem był. Wybacz, ale mi się przypomniało to co zawsze mówi moja babcia.
    Pozdrawiam! 😀

  8. Uwielbiam twoje teksty <3
    Mnie to też wkurzyło, ale jest tam gdzieś link do bloga tej pani? Chciałabym go zobaczyć 😉
    I też zauważyłam ten błąd w nazwisku Schmitta, ale wolę nie wdawać się z autorką w dyskusję xd Niektóre teksty lepiej przemilczeć ;]

    1. Jejku, sto razy bardziej wolę czytać "nieprofesjonalne" recenzje blogerów, niż takie eseje dotyczące jakiejś książki, jak niektóre recenzje na podanym wyżej blogu. Tym bardziej, że blogerzy, których śledzę, piszą krótko i na temat, zamiast rozpisywać się na 3 strony w Wordzie.

    2. Dokładnie. Wątpię żeby komuś chciało się czytać w ciągu dnia tak długie recenzje, jeżeli obserwuje się 200blogów, przy czym każdy pisze po 2, czasami 3 notki. Chyba musiałoby mi to zajmować 12 h dziennie.

    3. Hah, w tym samym czasie 😉 Dziękuję!

      Te recenzje są koszmarnie długie i faktycznie przypominają eseje! Zresztą większość słów, które blogerka używa są z innej epoki, a od czytania zaczyna boleć głowa.. Czy naprawdę trzeba to wszystko tak roztrząsać? Dla mnie to jakaś porażka, szybciej przeczytam książkę niż te opinie, i nie mówię tego złośliwie ;] Już wolę te "nieprofesjonalne" autorstwa studentek polonistyki, gimnazjalistów i innych sfrustrowanych amatorów ^^

    4. Ja nie mam nic przeciw długim recenzjom – każdy pisze, jak lubi, chce i potrzebuje. Sęk w tym, żeby nie starał się przekonać innych, że jego system jest jedynym słusznym.

      Poza tym Wasze słowa powinny być czytelnym sygnałem dla profesjonalnej krytyki – przeciętny czytelnik będzie wolał emocjonalny tekst amatora, niż przemądrzony tekst profesjonalisty, który zapomina do kogo ma trafiać.

      Problemem autorki może być to, że zapomina, iż amatorzy mają innego odbiorcę, niż profesjonaliści. Jeżeli ktokolwiek z nas pisałby podobnym stylem, co ta pani – nikt by ich blogów nie odwiedzał, nie czytał, nie komentował. Może do czytelników 'poważnych' pism jej recenzje trafiają – super, proszę bardzo. Ale z czym do blogosfery? 😉

  9. Brak mi słów :D… Czysta prawda i w zupełności się z nią zgadzam . Nie wiem czemu w części naszego społeczeństwa dzieję się , że bije się gorszego słabszego i robi się wszystko , aby mu dowalić . Chory
    Panno Giggs brawo za ten felieton – chyba jeszcze raz go przeczytam ,to może mi wróci wena do pisania, bo z nią jest ostatnio kiepsko jak intensywności wpisów na moim blogu;)

  10. I mi pani Małochleb podniosła ciśnienie. Nie mam w zasadzie już nic do dodania. Wszystko już zgrabnie ubraliście w słowa i w stu procentach się z Wami zgadzam. Rzeczywistość wygląda w każdym razie tak, że blogerzy piszą recenzje (opinie, jeżeli kogoś oburza to słowo) dla zwykłych czytelników, a długaśne wywody krytyków zdają się trafiać jedynie do innych krytyków. Tyle w tym temacie. Idę się odstresować 🙂

  11. Mimo, iż zgadzam się z Tobą, autorka też ma trochę racji. Nie rozumiem jednak tak ostrego ataku na ''amatorów'', każdy bowiem ma prawo pisać, czytać i wypowiadać się w jaki sposób chce i o czym chce. Osobiście uważam, że cały artykuł o blogerach to po prostu wylew frustracji i tak jak ten wylew rozumiem, tak dzielenie się nim już mnie dziwi.
    Swoją drogą, nie dziwię się, że blog tej Pani jest tak słabo popularny: jaki jest sens w czytaniu recenzji, która razem z kilkoma innymi mogłaby swoją objętością stworzyć odrębną książkę?

    1. Oczywiście, ileś tam racji znajduje się we wpisie tej pani (ot, choćby kwestie językowe, interpunkcyjne czy te, dotyczące doboru lektur), ale zasadniczo przedstawia tezy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

  12. Przeczytałam Twój post, przeczytałam post "profesjonalistki" i stwierdzam, że ze wszystkimi zarzutami jest mi po prostu wspaniale! Tak, czytam książki wydane przez Mirę. Tak, otrzymuję książki do recenzji. Tak, stawiam na jednej półce Kunderę z Wiśniewskim. I tak, jak najbardziej TAK – prowadzę bloga amatorskiego, z błędami, ponieważ jestem człowiekiem, który wciąż się uczy i mam prawo popełniać błędy. A stosiki? Chyba kogoś zabolało, że patrząc na tyle egzemplarzy nie może pochwalić się własnymi.

  13. A ja pozostaję spokojna. Mało mnie interesuje co panna ąę o mnie myśli. Mam wrażenie że nie jest specjalnie spełniona w tym co robi i panicznie boi się myśli, że można coś robić inaczej niż ona a i tak dobrze. Szkoda mi czasu na polemikę i nie będę z nią dyskutować. Bo jeszcze uwierzy, że zdołała poruszyć blogosferą… Też coś, za tydzień nie będziemy już o niej pamiętać. A co do jej bloga… cóż, czytam blogi bardziej profesjonalne i bardziej amatorskie, każdy za coś innego cenię. Jej teksty kompletnie mnie nie poruszają. Gdzie tam do krytyki i to ostrej, jak tytuł bloga wskazuje. Jak dla mnie jest dość… nijako …

  14. Jedyne, co teraz czuję, to radość, że nie jestem ni polonistką, ni nauczycielką, ani też żadną inną -ką, czują się zatem bezpiecznie. Jak to dobrze być facetem!

    1. Może i mam stosiki, i nie wpisuję się w profesjonalną krytykę, tudzież daję się korumpować (nic mi o tym nie wiadomo, ale co ja mogę wiedzieć, bidula), ale! Ale! Ale mogę sisiać na stojąco – pobij to, Pani Profesjonalna Krytyczka! O! I kto teraz ma kompleks?, ha!

  15. Poczytałam, pośmiałam… Ja wychodzę z założenia, że profesjonalizm należy zostawić profesjonalistom, a blog? Kurczę, to nie operacja na otwartym sercu, nie trzeba pokończyć miliona szkół, by pisać o tym, co się czyta. A egzemplarze recenzenckie? Póki nie są l'art pour l'art, czy raczej: liber pour liber, że sparafrazuję, to OK. Nie podobają mi się blogerzy, którzy biorą wszystko jak leci, byle za darmo – ale z drugiej strony to ich prywatna sprawa. A widzę wiele (większość) recenzji książek podarowanych przez wydawnictwa, które sprawiły czytającemu radość, więc jaki problem? Stosiki? Ani nie jestem pro, ani anty – miałam jeden stos na blogu i więcej mieć nie będę, ponieważ ciężko mi ocenić, co przeczytam w najbliższym czasie (a nowe zakupy wcale tego nie odzwierciedlają, bo biblioteka, bo coś tam…). Ale lubię oglądać stosy u innych – wiem, jakie recenzje się pojawią niebawem. Zresztą tyle w tym artykule jadu, żółci… jejciu, gdyby każdy tyle uwagi oddawał samemu sobie, to byłoby całkiem znośnie na tym świecie… Róbta, co chceta, o!

  16. To ja mam wobec tego pytanie do tamtej Pani: jeśli nie jestem studentką polonistyki, nie korumpuje mnie żadne wydawnictwo bo z żadnym jak na razie nie nawiązałam stałej współpracy, a fortunę to owszem, ale WYDAJĘ na książki, to kim jestem? Nie wiem, czy w głowie tej Pani zmieści się fakt, że ktoś kupuje i recenzuje książki, poświęca czas i pieniądze, bo to jego hobby i nie musi z tego mieć korzyści materialnych. Pominę już fakt tej wydumanej wojny z krytyką papierową i rzekome kompleksy blogerów. O jaką wojnę chodzi w ogóle? Jeśli już ktoś tu kogoś atakuje, to raczej zawodowcy amatorów. Nie wiem, może to moje błędne przekonanie, ale mam wrażenie, że ta Pani obwinia środowisko blogerów o to, że fachowe pisma krytyczne mają niskie nakłady i wysokie ceny oraz że nie trafiają one do szerszego grona odbiorców. Czyżby zawoalowane szukanie kozła ofiarnego w ramach leczenia frustracji?
    Popieram twoją wypowiedź; szczególnie wybija się z niej ostatni akapit, który tej Pani powinien dać do myślenia. Jeśli taki zawodowiec z wyższych sfer z zadartym nosem atakuje takiego małego żuczka-amatora, to znaczy, że coś go tam uwiera jednak, a do czego za żadne skarby przyznać się nie chce.

    1. No przecież kurna… aż się dziwię, że w ogóle komuś przyszedł do głowy taki tekst. A jaką "ęteligęcją" on tchnie, jakim "och" i "ach", jakim profesjonalizmem i egzystencjalnym wręcz bólem!

      Klaudyna zareagowała i tak łagodnie 😀

  17. Fakt, że autorka tekstu źródłowego pojechała po całości i że mnie to wkurzyło. Ale prawda jest taka, że już od dawna nie interesuje mnie, przysłowiowe "co inni gadają". Robię to co robię dla siebie i dla własnej przyjemności, w takiej formie jak mi się podoba, skąd biorę książki, to też moja sprawa. Są ludzie, którzy moje opinie czytają, którzy komentują – to znaczy, że komuś się to podoba. Dlatego staram się unikać takich tekstów, jak ten który opisujesz, bo zwyczajnie szkoda mi nerwów…

  18. Myślę, że każdy kto prowadzi bloga, na którym wyraża SWOJE opinie, robi to przede wszystkim po to, aby w jakiś jasny i zrozumiały sposób ubrać w słowa to, co przeżył podczas kinowego seansu czy przy lekturze książki. Nie każdy jest wyżej wspomnianym polonistą i ma prawo popełniać błędy. Dla mnie liczy się to, że blogerzy lubią pisać i chwała im za to.

    1. W ogóle trzeba pamiętać, że profesjonalista jest profesjonalistą – w pierwszym zdaniu jego życiorysu pojawi się 'krytyk literacki'. Natomiast nasze biogramy zaczną się od: studentka/gospodyni domowa/uczennica/pracownik stacji benzynowej itd. Bycie blogerem-hobbystą bez ambicji zostania 'prawdziwym krytykiem literackim' to po prostu bycie normalnym człowiekiem o takiej czy innej pasji. Czemu ktoś ma wymagać ode mnie, żebym dorównywała profesjonalistom? To, że na od czasu do czasu uprawiam jogę nie znaczy, że jakaś profesjonalna joginka ma stanąć mi nad głową i szydzić, że powinnam się schować, bo prymitywnie nogę podnoszę 😉

  19. Ostatnio mam zmiażdżone ego, ale podbudowałaś mnie 😛

    Ja jestem za zignorowaniem tego tekstu, robimy babie reklamę… i tyle.
    Ale co ja się znam, publikuję stosiki i czasami przeczytam coś z Miry, a nawet z Amberu

    Żal mi ludzi pokroju autorki.

  20. Piszesz ironicznie, że blogerzy zbijają fortuny na książkach.

    Ale przecież autorka textu wyraźnie napisała: "Postronni czytelnicy mają zaś wrażenie, że założenie bloga literackiego to najprostszy sposób na dorobienie się małej fortuny na książkach. Każdy zaś, kto takiego bloga prowadzi, wie, że zajęcie to wymaga mnóstwo pracy i uwagi (czytanie książek i czytanie cudzych blogów – polskich i zagranicznych, pisanie własne i uważne śledzenie pisania innych, także w prasie papierowej). Jedynym wynagrodzeniem jest zaś najczęściej satysfakcja z ilości wejść na stronę."

    Chyba, ze odnosisz się do innego fragmentu.

    1. Nie, do tego. Nie zgadzam się z osądem, że wyglądamy na takich, jakimi rzekomo widzi nas 'postronny czytelnik'. Nie podoba mi się, że autorka artykułu wie lepiej, co sądzą o nas czytelnicy i co sami sądzimy o krytyce literackiej. Nie widzę żadnej wojenki między nami i profesjonalistami. Co więcej – wspomniane w artykule Bernadetta Darska czy Paulina Surniak żyją sobie z nami, przeciętniakami, w dobrej komitywie, nie wyznaczając jakichś sztucznych granic między amatorem a profesjonalistą. Większość tego tekstu to przypuszczenia, nie mające potwierdzenia w rzeczywistości. Nigdy nigdzie nie spotkałam się z opinią czytelników, że ktokolwiek robi fortunę na recenzowaniu książek, więc nie podoba mi się, że osoba, która w ogóle z tym środowiskiem nie ma styczności, wygłasza opinie o czymś, o czym nie ma pojęcia. Bo obraża tym i blogerów, i ich czytelników.

    2. Ja akurat to rozumiem troszkę inaczej :> Sama wielokrotnie pisałaś, że ludzie piszą do Ciebie z pytaniami jak otrzymywać książki itp. To świadczy o tym, że faktycznie ludzie myślą, że dzięki blogowi można zapełniać sobie półki książkami za free. Przyznam się, że sama też tak kiedyś myślałam :> Tymczasem wszyscy tzn. niewtajemniczeni zapominają o tym, że trzeba włożyć to prace. I tamta kobieta też o tym pisze w wyżej zacytowanym fragmencie. Ten fragment jest akurat na plus.

    3. Sama charakterystyka pracy blogra – owszem. Ale już wysnuwanie sądów na temat ludzi, o których nic się nie wie – niespecjalnie. Owszem, są blogerzy, którzy rozpoczynają blogowanie od wysyłania próśb do wydawnictw, ale jeszcze nigdy nie natrafiłam na opinię, jakoby zdaniem czytelników tylko dla zbijania fortuny istniały te blogi, których autorzy prezentują stosy. Być może ktoś ma taką opinię, nie wiem. Ale mam wrażenie, że za tym 'postronnym czytelnikiem' kryje się sama autorka i jej podobni.

  21. Prawie wszystko zostało już tu powiedziane, dodam więc jedynie, że jestem zażenowana poziomem merytorycznym tekstu tej pani oraz ilością jadu, który przebija z niemal każdego zdania.

  22. Fortunę zbijamy, dobre sobie. Ciekawe, że ja jakoś tego nie zauważyłam, a trochę już współpracuję z wydawnictwami. Nie wiem, może oni pieniądze w okładki chowają i tak przemycają nam tę fortunę? Chyba pójdę sprawdzić o.O

    Człowiek który bloguje, jak dla mnie, z założenia musi mieć jakichś odbiorców, więc autorka to chyba blogerką nie jest. Co najwyżej wannabe. Może właśnie o TO jej chodzi? Że chce być blogerem, a nie zyskała poklasku za swoje recenzje? Z resztą widzę, że sama to napisałaś. Nie ma to jak wylewanie publicznych żalów, bo "mnie się nie docenia, to pojadę po innych".

    A ja weszłam na bloga autorki i przykro mi, może jestem imbecylem albo kimś tam jeszcze, ale w życiu nie przeczytałabym tak długiego wywodu na temat jednej książki, CHYBA ŻE, bym ją wcześniej przeczytała i chciała wdać się w jakąś fajną polemikę. Jak dla mnie to – sorry, szkoda życia. A jak widać nikt tego nie czyta, więc wtf? 😉

  23. Jak przeczytałam tekst tej "profesjonalistki" to nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Stoję murem za "amatorami" pisania recenzji, opinii i wszystko inne, co autorka tekstu uważa za chłam.
    Dla mnie to bardzo wkurzające, że jakaś obca osoba zarzuca nam pisanie bzdur, nie znając zasad gramatyki polskiej. Prawda jest taka, że większość blogerów nie pisze z nudów ani dla darmowych książek. Jest to nie tyle szansa, ale i zajęcie się czymś konkretnym, prawda? Bloger wyraża jedynie swoją opinię.
    Sama nie nawiązuję żadnej współpracy z wydawnictwami, a i tak mam mnóstwo ciekawych książek, które oferuje mi miejska biblioteka.

    Wkurza mnie, że pojawia się osoba, przekonana w swoich poglądach, która ocenia inne osoby! Ale niestety, nic, oprócz oburzenia, w tej sytuacji nie można zrobić.

  24. Ja tekstu tej pani nie przeczytam, domyślam się po Twoim tekście i komentarzach o czym jest. Nie będę sobie psuła humoru i szarpała nerwów przez jedną frustratkę. Książki kupuję sama, ewentualnie wypożyczam, a nawet gdybym otrzymywała książki do recenzji to co w tym złego? Jeśli tą Panią tak "gniecie" sprawa blogów to niech ich po prostu nie czyta i tworzy do szuflady.

  25. Ha, ubawiłam się – autorka tekstu, na który odpisujesz, umieszcza mnie wśród profesjonalnych krytyków, którzy przy okazji niejako zaistnieli w blogosferze. Dotąd zdawało mi się, że jestem po drugiej stronie barykady;) Nigdy nie zajmowałam się profesjonalnie krytyką, jestem doktorantką, wykładowcą literatury, ale nie krytyczką, a przede wszystkim blogerką z krwi i kości:)
    W każdym razie staram się ignorować takie dyskusje, bo już ich za dużo było – czytam jednak zawsze, i Twój tekst też przeczytałam z przyjemnością!. Osobiście najbardziej cieszyłabym się, gdyby blogerzy i krytycy żyli w zgodzie i harmonii, bo chyba chodzi nam wszystkim o to samo, czyli o popularyzację literatury…

  26. Ja po części zgadzam się z jej wywodem, bo miałam okazję współpracować z kilkoma bloggerami, którzy nastawieni byli tylko na książeczki. Aczkolwiek uważam, że nie wszyscy tacy są i wrzucanie wszystkich do jednego wora pełnego amatorszczyzny to lekki przesadyzm.

    Rozumiem więc Twojego bulwersa! 😀

  27. Nie chciałabym być studentką tej Pani 😉
    Może po prostu potrzebowała zwrócenia uwagi na jej bloga z tymi wszystkimi ynteligentnymi recenzjami książek, które nie mają nawet ani jednego komentarza 😉

  28. No tak, czyli wg tej osoby jestem cieniasem i w ogóle nie istnieję…
    Zaraz sobie dokładnie przeczytam ten tekst, do którego link podałaś, ale coś czuję już teraz, że będę równie oburzona, jak Ty.

    1. O, reklama, dzięki 😉
      Właściwie miałem machnąć na Krytyczkę ręką, ale tekst Futbolowej sprawił, że postanowiłem dodać coś od siebie (trochę z zazdrości :P).

  29. Osobiście, jako nie blogger a jedynie cichy czytelnik i obserwator wielu blogów oczernianych przez ta Panią, też czuje się obrażona. Przecież ona nie robi hołoty tylko z blogerów, ale także z czytelników tych blogów. Podsumowując i bardzo uogólniając można powiedzieć, że tępa masa, która nawiedza te blogi jest nabijana w butelkę przez Was drodzy blogerzy i przez wydawnictwa. A tylko Ci wybitni kupują profesjonalne czasopisma z profesjonalnymi recenzjami pisanymi przez profesjonalistów. Oj ja głupia 😛

    Ps. Myślę, że wielu czytelnikom nadęty profesjonalizm nie jest do szczęścia potrzebny.

    1. To samo pomyślałam, czytając tamten wpis – że uderza nie tylko w blogerów, ale również [z nie mniejszą siłą] w czytelników, co jest dosyć przykre i nie powinno mieć miejsca. Nawet jeśli 'wychowamy' sobie czytelników, którzy chętniej sięgają po Grocholę niż Prousta – czy to źle? Czy wszyscy powinniśmy porzucić przyjemność z czytania, bo tak nakazuje 'wielka krytyka'?

    2. Zgadzam się. W dzisiejszych czasach, gdy na książki wydaje się mniej niż 3 mln złotych rocznie, biblioteki padają jak muchy przed zimą a większość Polaków czyta co najwyżej instrukcje obsługi lub program tv (co potem niestety słychać w ich wypowiedziach), to Ci którzy swoją ciężką pracą namówią choć jedną osobę do przeczytania choćby cienkiej książki powinni być chwaleni i promowani. I właśnie ta Pani powinna to najlepiej rozumieć, bo to przecież jej świat zawodowy.

    3. Mam wrażenie, że ona nawet bardziej uderza w czytelników niż w blogerów – chce im udowodnić, że są idiotami, bo czytają nie te recenzje, które trzeba.
      Problem (a może nie? ;)) w tym, że popularność jej bloga zależy właśnie od tych ludzi, a w ten sposób na pewno zapewni sobie grono amitnych czytelników, którzy nie idą na ślepo za tym, co popularne i co im się poleca, ale posiadają umiejętność myślenia i własnej oceny sytuacji.

  30. Ostatnio zupełnie nie byłam w temacie, jeżeli chodzi o przeciwników stosików i amatorszczyzny, aż do dzisiaj, kiedy w internecie zawrzało. Sama jestem zszokowana tym tekstem. Ale cóż ja amatorka mam do powiedzenia? Postanowiłam się tym nie przejmować i dalej pisać swoje mierne recenzje, chociażby dla własnej przyjemności. Pozdrawiam 🙂

  31. Przeczytałam … szkoda sobie podnosić ciśnienie, Twój tekst super nic dodać nic ująć … a ja jako bloger-amator (w żadnym wypadku recenzent, może nie powinnam używać słów "Moja recenzja" na blogu? 🙂 – a co mi tam w końcu jestem tylko ekonomistką) muszę zrobić zdjęcie swojego stosika, z biblioteki i zakupu na Weltbild :))

    Pozdrawiam.

  32. Och jakże mi przykro, że odbieram profesjonalnym krytykom monopol na posiadanie opinii. Choć nie, zaraz… Nie publikuję stosików, więc jestem profesjonalistką. Jestem superzajebista! Chociaż współpracuję z Mirą – to mnie deprecjonuje i znów jestem tylko prymitywem, która czyta dla przyjemności. Hmm to jestem superekstra professional, czy nie? Chyba nie zasnę przez ten dylemat.
    A poważnie – jeśli, ktoś ma kompleksy to nie blogosfera, która w większości uważa pisanie recenzji za zabawę i hobby, tylko autorka tych wypocin. Przez jej tekst przebrzmiewa ogromna zawiść.

  33. Przez profesjonalistkę przemawia zazdrość i nie ma co się denerwować. Chociaż to, że nie czyta E L James, nie znaczy, że zagłębia się w bardziej wartościowe tytuły. Czytanie ma być rozrywką, a nie wyścigiem za ambitniejszą literaturą. Jej bloga nikt nie odwiedza, komentarzy brak, więc trzeba się cieszyć, że do nas ktos zagląda i możemy porozmawiać z odbiorcami, nawet na miałkie tematy. Ech.

  34. Masakra… brak mi słów po prostu, że ktoś kto nazywa siebie "profesjonalistką" zniża się do takiego poziomu. Świetny wpis dodałaś. Gdyby nie Ty, to nawet bym o tej kobiecie i jej bzdurach nie usłyszała. Ale chyba osiągnęła swój cel, bo teraz słyszało o niej już wielu blogerów.

  35. Nic dodać, nic ująć. Idę się taplać dalej w moim kolekcjonerskim blogu, gdzie wykazuje się "kompletnym brakiem wiedzy o interpunkcji, swobodne dysponuję frazeologią i używam pretensjonalnych fraz", o interpunkcji nawet nie wspomnę (a co!).

    1. Ale wiesz… O ile zarzut z interpunkcją może być nawet trafiony (nie w odniesieniu do Ciebie, ale do ogółu) o tyle nie rozumiem, czemu mielibyśmy komukolwiek zabraniać 'swobodnie dysponować frazeologią' (takie zabiegi stosowali nawet i wielcy twórcy). Albo kto i na jakiej podstawie ma mówić, jaka fraza jest 'pretensjonalna' – to przecież wyłącznie subiektywne odczucie.

  36. Wydaje mi się, że tej Pani chodzi głównie o wzbudzenie kontrowersji i zainteresowania swoją osobą jak nasi dzisiejsi celebryci, bo z tego co widzę, to jej blog nie jest za często odwiedzany. Ważne, że dzięki blogosferze widać, że ludzie jednak czytają książki. Szkoda tylko, że tyle nienawiści i jadu epatuje od tej "profesjonalistki".

    1. Ja sądzę, że takiej reakcji autorka spodziewać się nie mogła 😉 Fala dyskusji na forach i blogach, polemika w różnych miejscach w sieci czy poniższe śledztwa. Ale dobrze, że ludzie chcą dyskutować – co prawda jak zwykle przy temacie kontrowersyjnym, ale zawsze coś 🙂

  37. Za najbardziej dziwny wydaje mi się fakt, że autorka uważa się za doktorantkę na UJ, gdzie ponadto prowadzi ponoć zajęcia. W systemie widnieje tylko jako była studentka i rzecz jasna żadnych zajęć też nie prowadzi.

    Bujda.

    1. Okej. Wiesz, ja porównałam jej stronę na usos ze stronami innych doktorantów. Rozumiem, że może jeszcze nie prowadzić zajęć (bo np. będą w przyszłym semestrze). Ale każdy pracownik-student, czyli doktorant ma wpisany na swoim profilu program studiów doktoranckich i aktualny status studenta. Ona widnieje tylko jako były.

      Może faktycznie wynika to z braku otwartego przewodu doktorskiego.

    2. Alicjo,
      właśnie w tym rzecz – blogerzy lubią 'takie' teksty, profesjonaliści 'inne'. Ja nie krytykuję zawodowców za to, że piszą inaczej niż ja czy moja koleżanka, bo mnie to nie interesuje – taka ich rola, taka specyfika. Nie wiem skąd ta chęć 'naprawiania' blogosfery – czy wszyscy mamy być do siebie podobni i równać w górę? Kto chce ten i tak to zrobi, a reszty nikt i nic do tego nie przekona. Bo i po co?

      Ktrya,
      wiadomo, że może nie wszystkie dane są dostępne, że może nie wszystko trafiło do systemu albo nic nie jest jeszcze wiadome 😉 Ja akurat biogramem autorki najmniej się przejmuję. Interesuje mnie to, że jest profesjonalnym krytykiem, człowiekiem wykształconym i nie potrafi tego pokazać.

    3. Oczywiście. Przecież nie twierdzę, że nie jest. Tylko akurat chciałam sprawdzić, co to za pracownik i jakie jest prawdopodobieństwo, że będę miała z nią prędzej czy później do czynienia. I ten jej nieaktywny status w systemie mnie zaintrygował.

    4. Po przeczytaniu wczorajszej informacji na wydziale wycofuję swoje wątpliwości i przepraszam jeśli mój komentarz podchodzi pod zniesławienie.
      Otóż autorka tego artykułu widnieje w systemie jako była, bo studia doktoranckie najwyraźniej już skończyła, a 16 marca ma obronę doktorską.
      Nie piszę w celu odgrzewania starych kotletów, tylko sprostowania. Uważam, że uczciwość tego wymaga.

      PS. A niech tam… w gruncie rzeczy może poczuła jak to jest, kiedy inni wypowiadają się na temat czegoś/kogoś (w tym przypadku jej), o czym mają nikłe pojęcie. 😛

  38. Wiecie, co… od wczoraj (po lekturze wiadomego tekstu) chodzę zirytowana i truję mężowi o tej całej sprawie, już chyba biedak ma mnie dość 😉
    Czuję się jak kot na pustyni – nie ogarniam tej kuwety!

    Owszem, internet/blogosfera jest miejscem, gdzie krytyka literacka może – a wręcz powinna – rozwinąć skrzydła, bo nie każdy ma dostęp do pism typu 'Odra" czy "Twórczość", a czasem chciałby/potrzebuje (nieistotne z jakich przyczyn) przeczytać tekst krytycznoliteracki na temat danej publikacji. Zgadzam się z tym "drugim życiem tekstu".
    Jednakże blogi czytelników to zupełnie inna para kaloszy! Blogerzy nie pretendują do miana krytyka, nie uważają się za alfę i omegę w dziedzinie literatury, po prostu dzielą się swoimi wrażeniami i oceniają według swoich odczuć. Nie dysponują takimi narzędziami jak literaturoznawcy. Dlaczego mają ( w tym także i ja) realizować jakąś własną "politykę krytyczną"?
    W moim mniemaniu "steruję własnym procesem czytania", także wtedy, gdy czytam na przemian Norę Roberts i Szekspira, ale na litość boską, nie myślę "o celu i sensie internetowej krytyki". Bo się nią nie zajmuję!
    Cieszy mnie natomiast, że moje wypowiedzi o przeczytanych przez mnie książkach, są czytane, inspirują do lektury, przypominają komuś dane tytuły… itp.
    Podział "stosikowy" – co za brednia!
    A co w przypadku, jeśli ktoś w stosikach prezentuje dzieła noblistów, laureatów Nike, książki "z wysokiej półki" (umownie to nazywając) i pisze na ich temat eseje krytyczno literackie z uwzględnieniem kontekstów filozoficznych, oczywiście z zachowaniem wszelkich zasad interpunkcji i w ogóle "na wysoki połysk? Do której grupy P. Małochleb go zaliczy?
    Ciekawe… 😉

    Zdołałam się już uspokoić, zwłaszcza, gdy przeczytałam kolejny – bardzo mądry – głos w tej dyskusji. Polecam:
    http://www.granice.pl/publicystyka,kto-ma-gdzies-czytelnika-o-ksiazkowych-blogach-i-krytyce-literackiej,686

    1. Agnesto,
      dodałaś bardzo mądre argumenty w całej tej dyskusji. Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać krótko i prosto – całkowicie się z Tobą zgadzam. Mam nadzieję, że Twoja argumentacja trafi do autorki tamtego artykułu, bo bardzo trafnie to ujęłaś.

    2. Ja również czytałam ten artykuł. Zgadzam się z Agnesto. Według mnie nie warto się przejmować tego typu tekstami tylko robić to co się lubi. Sama nie uważam siebie za jakiegoś krytyka literackiego. Po prostu lubię dzielić się z innymi moimi przemyśleniami na temat książki jaką przeczytałam. 🙂

    3. Bo większość z nas właśnie w ten sposób podchodzi do sprawy – niektórzy nawet nie chcą swoich tekstów nazywać recenzjami lub nazywają je tak 'roboczo', dla uproszczenia. Gdyby któryś z blogerów miał ambicje zostania krytykiem literackim z pewnością poczyniłby odpowiednie kroki do najbliższego pisma kulturalnego 😉

  39. Majątek na książkach zbijamy. A jak! Ja już mam jedno audi za sprzedaż książek, a drugie za łapówki od wydawnictw. Czekam na jacht za dokopanie konkurencyjnym wydawnictwom/autorom. A tak serio, to tak bzdurnego tekstu jak tej Pani to już dawno nie czytałam. Ale może to dlatego, że jestem amatorką, niedoszłą studentką polonistyki, niedoszłą polonistką i ogólnie jestem płytka 🙂

  40. Powiem Ci Szanowna Klaudyno, że przeginasz. Jeśli Pani postawiła przed Tobą lustro, to nie rozbijaj go, postaraj się przyjrzeć sobie w tym lustrze. Oboje jesteście po polonistyce, ale naprawdę – trwoga. Zbijasz lustro i próbujesz sobie poskładać obraz. Tekst ad personam, widocznie bardzo odczułaś tekst tej Pani, ale uwierz mi – Twoja argumentacja ociera się o jakiś masochizm, zadam pytanie, czy takie dopierdalanie się jest trendy? Zarzucasz nielogiczne wywody, a gdzie logika u Ciebie jest? Widzę tylko emocje.
    Niech Cię nie buduje 300 komentarzy. Pan Sławomir Krempa bez 10 komentarzy potrafił doskonale wyważyć to, co podała Pani Małochleb w swoim tekście.

    Naprawdę zamiast posyłać tekst w sieć zastanów, czy nie lepiej będzie dla Twoich czytelników (których pozdrawiam), gdy go nie opublikujesz? Jasne, będziesz mniej warta Ty – jako Klaudyna, ale więcej szacunku do czyjeś pracy, a taką również Pani Małochleb włożyła w swój tekst.

    Z wyrazami smutku pogrążonego w cieniu ironii,
    Krzysiek

    1. Krzysztofie, to blog Klaudyny. I nie Tobie ani nie pani Małochleb decydować o tym, co się na nim pojawi.Chce ostrego tekstu, pisze ostry tekst i publikuje. To jest przewaga blogów nad "profesjonalistami" i nic Ci do tego. I co ma budować jak nie odbiorca? Czy nie jest on aby koniecznością do istnienia jakichkolwiek mediów?

      Z wyrazami żenady połączonej z rozbawieniem
      Dominika

    2. Krzysztofie,
      nie muszę rajcować się komentarzami – jest ich tu prawie 16000, więc mam co czytać i z kim dyskutować 😉 Nikt blogerowi emocjonalności w tekstach nie zabroni – taka jego rola, by być sobą, a nie kreować sztuczny, bezwartościowy obraz.

      Zapytaj autorki tamtego tekstu czy "takie dopierdalanie się jest trendy", bo ja tylko wchodzę z polemikę. W przeciwieństwie do tamtej osoby – bez bezpodstawnego obrażania kogokolwiek.

      Przy okazji – poprosiłabym o jakieś argumenty, bo ciężko dyskutować z czymś, co roi się tylko w głowie anonimowego człowieka.

    3. Argumentem jest przytoczona przeze mnie równoległa polemika, emocjonalności nie zabraniam, odrobiny szacunku i dystansu, tym bardziej, że jesteście wyszkolone (tj. wykształcone) w tej samej profesji.

      "Ej, nędzarze, wiedzieliście, że z Was nurzające się w chaosie słabiaki"

      Doceniam ironię, ale można się samemu od niej pokaleczyć. Wyszło tak, że Twój tekst może tylko Panią Małochleb utwierdzić. I nie wyskakuj mi tu z pojęciem racji, ja ci niczego nie chce udowadniać, ja ci tylko życzliwie pokazuje jak się można od słów pokaleczyć.

      Masz rację bycie sobą blisko leży obok megalomanii, a tak właściwie zachęcam do zapoznania się z dziennikiem Gombrowiczowskim, Jeanem Paulem Satre, czy choćby naszym Kosińskim. Tam dużo jest o rolach, a ten ostatni też "był sobą" i zobacz jak skończył 🙂

      "Za najbardziej dziwny wydaje mi się fakt, że autorka uważa się za doktorantkę na UJ, gdzie ponadto prowadzi ponoć zajęcia. W systemie widnieje tylko jako była studentka i rzecz jasna żadnych zajęć też nie prowadzi."

      To uważasz za coś w porządku, za adekwatność?

      Ona nikogo nie obrażała, a na pewno nie posługiwała się taką ilością sardonizmów. A nawet jak, Twoja rola, jako znanej blogerki z duża popularnościa jest pisanie bez nadęcia (via p. Krempa). Już nie mówie, że mogła byś moderować, ot choćby takie komentarze jak podałem. Po co te szukanie, jakim ona jest pracownikiem naukowym, to jest ohydne, ale odchodząc od moralizowania, to jest powielanie schematów, które krzewisz.

      Tylko wchodzisz polemikę, a ja się pytam jak wchodzisz, tylko.

      "Argumentem", że To twój blog, po co czytasz nie częstuj mnie. Bo trafiłem do Ciebie spod tekstu Pani Małochleb, chcąc zobaczyć, kto jest tak nieomylny redakcyjnie.

      Anonimowy nie jestem, zapewniam Cię, że czytałaś mnie wiele razy, taka jak ja Ciebie.

      Po prostu więcej luzu, liczba followersów nie zwalnia z grafomanii nieszczęsnej. Inną grafomanię przyjmę z radością. I czytaj komentarze swoich czytelników, warto się nie zgadzać również z tymi, którzy się z tobą zgadzają.

    4. Nie mam zamiaru usuwać niczyich komentarzy – każdy ma prawo do swoich refleksji, opinii i sugestii. Jeżeli nie interesuje mnie śledztwo w sprawie tamtej pani, nie dołączam się do danej dyskusji.

      W którym miejscu posłużyłam się argumentem "to mój blog, po co czytasz"? Proszę wskazać, jeśli łaska.

      "Ona" nikogo nie obrażała? A jak trafiłam na tamten tekst? Zaczęło się od dyskusji w innym miejscu i od rozmów z niezadowolonymi osobami, które poczuły się dotknięte tym, że pisze się o nich w ten sposób. Kobieta zarzuca komuś prymitywizm, a sama – choć wykształcona – nie pokazuje się z dobrej strony. Pisze o czymś, o czym ma marne pojęcie, kpi ze słabszych od siebie i dowartościowuje się na tle amatorów, hobbystów, nastolatków i innych. Czy to jest zachowanie, które powinniśmy popierać?

      "Więcej luzu" – właśnie, dobra rada dla pana, tamtej pani i innych.

      A anonimowość dalej pozostaje 😉

    5. To przynajmniej zareaguj, Twoi czytelnicy mówią też dużo o Tobie i nie przesadzam… Pewnie będziesz reagować dopiero jak Twoje brudy będą wyciągać :)))) (co już kiedyś uczynilas pod filmem wideo, choc to sa przedmiotowo rzeczy nieporównywalne, ale strukturalnie – jak najbardziej bliskie).

      No nic, po prostu przemyśl swoją felietonistykę, nie patrz się kurczowo na innych: "bo oni", "bo ona" czy "ja tylko", wiem blog- twoje dziecko, ale niech ci te dziecko na głowę nie wchodzi.

      Bywaj, Klaudyno.

    6. Chamski i prostacki komentarz pod video [który nie jest wyciąganiem brudów, a obrażaniem człowieka, który na swoje problemy genetyczne wpływu nie miał] wisiał tu parę minut. Cóż za zadziwiająca spostrzegawczość anonimowego Krzysztofa 😉

      Bardzo dobrze, że czytelnicy mówią dużo o mnie – ci stali to grono naprawdę inteligentnych, oczytanych i ciekawych osób. Oby takich ludzi było więcej.

    7. Przeczytałam teraz całą dyskusję dotyczącą tej pani i jej życia zawodowego [proszę wybaczyć, szanowny anonimowy Krzysztofie, że pół soboty i całą niedzielę spędziłam poza domem, nie mając czasu 'reagować'] i wciąż nie widzę w tym nic złego. Może mnie szkoda by było czasu na tego typu analizy, ale prawda jest taka, że nikt nie wywleka tu prywatnych spraw tylko zawodowe, przedstawiane przez samą autorkę na jej – no nie wiem – blogu, stronie, profilu w xiegarni czy gdzieś [aż tak nie wynikam]. Nikt też nie powołuje się [jak Fakt czy inny Super Express] na 'anonimowych znajomych' czy inne 'zaufane źródła'. Nie ma w tym nic obraźliwego czy nawet niestosownego, że ktoś przekazuje dalej publiczne, łatwo dostępne wiadomości. A więc podtrzymuję Twój apel – 'więcej luzu' 😉

    8. A jaka tam z kreatywy znana blogerka, weź nie bądż śmieszny 😀 Nikt poważny do niej nie zagląda, nie wisze tu lirael, montgomerry ani nikt kto ma dobrą markę. Tylko samych spamerów dokoła siebie skupia i ona dobrze o tym wie, stąd jej wściekłość i zawiść, próby manipulowania tymi mniej waznymi i głupszymi blogerkami. Jej recenzyjki są żałosne, ona ciągle nie wie, co napisać o książce i mieli się, by zamydlić oczy… komu? Tym głupszym niestety. Dla niej podoba się 50 twarzy Greya :D:D
      Ciągle nabija satystyke jakimiś TOP 10, zapowiedziami i tym podobnymi barachłami oraz wyszydzaniem innych blogerów, którzy popełniają "grzechy".

    9. Och, oczywiście, aż się dławię swoją zawiścią 🙂 Tylko jakoś ja nie wstydzę podpisać się swoim nazwiskiem pod tym, co robię. Mojego nazwiska nie wstydzą się używać Znak, Świat Książki, Muza czy poszczególni autorzy w swoich katalogach i książkach.

      Żaden anonim, który słusznie wstydzi się nazwiska ojca [żeby czasem ojciec nie musiał wstydzić się za to, że wychował pełne nienawiści dziecko] nie ma prawa mówić o kimkolwiek, że jest "mniej ważny i głupszy", bo obraża tym naprawdę wiele wartościowych osób.

      Pamiętaj, anonimie, że sam podbijasz teraz statystyki, latając tu i nie wnosząc zupełnie nic do dyskusji, poza rozbawianiem mnie o poranku 🙂

    10. Żałosna próba prowokacji. Najwidoczniej nie masz pojęcia o czym piszesz, bo nie znasz i nie rozumiesz pojęcia słowa "krytyka" i "gust". Od razu rzucasz porównanie, że komuś się coś podoba, co się Tobie nie podoba… dziwne, 75% przeciętnych czytelników myśli inaczej i im to wystarcza. Zresztą nie przeczytałeś recenzji 😉 Najwidoczniej jesteś wybitnie odizolowaną od życia osobą i tchórzem, by rzucać oskarżenia i nieprawdę anonimowo. Miej honor, bo aktualnie Twoja wypowiedź nie ma żadnego znaczenia i wiarygodności. Nie zapomnij wyjść przez drzwi z mieszkania i nie wystrasz się, że tam są inni ludzie i wyglądają i myślą inaczej niż Ty, bo znikniesz w tłumie 😉

      P.S Dobra marka w książkach nie istnieje 😉 Istnieje tylko dzieło i książka dla mas ;), bo wywody w stylu Coelho są dla tych, co wydaje im się, że są "mądrzy" 😉

      P.S Kreatywa to jeden z najpopularniejszych blogów w sieci, gdzie dziewczyna dzieli się swoją pasją i odczuciami, a na dodatek nie zamyka się tylko na książki. Robi to z zainteresowania, a nie z chytrości na pieniądze i książki. Dla mnie osobiście profesjonalny krytyk to darmozjad i leń. To jest moje zdanie jako czytelnika, który nie prowadzi swojego bloga, a książki czyta, bo lubi, a ich wybór opiera na tym i wielu innych blogach z pasją. Ta dyskusja już więcej do niczego nie prowadzi, więc "profesjonaliści" niech idą składać literki w "znanych", bo nie popularnych "markach" ,a pasjonaci czytać.

    11. bibliotekarzu,
      widocznie wszyscy powinniśmy lubić to samo i krytykować to samo. Co chwilę ktoś wyciąga na wierzch jedną recenzję na prawie 400 i na jej podstawie ocenia moje działania. Nic dziwnego – chodzi o książkę, która dla niektórych będzie jedyną przeczytaną od lat. Widocznie trudno dyskutować o jakiejś innej recenzji, bo wtedy trzeba by wysilić się na wymyślenie jakichś argumentów, co dla niektórych może być za trudne. Dlatego łatwo krytykować czyjąś opinię o takim Greyu, bo argumenty przeciwko niej podane są na talerzu – nie dość, że wszędzie wokół, to nawet w tej mojej ultrapochwalnej recenzji.

      Co do PS – dziękuję. Właśnie w tym rzecz, że niektórzy chyba bardzo by chcieli, byśmy wszyscy ginęli w tłumie. Nigdy nie deklarowałam, że kreatywa będzie blogiem wyłącznie książkowym i nie rozumiem bezsensownych zarzutów, że pojawia się tu cokolwiek poza recenzjami. Może to złość, że samemu nie potrafiło się czegoś wymyślić?

    12. Zobacz jak daleko zaszłaś skoro wzbudzasz tyle chorych emocji 🙂 Brawa dla ciebie za cierpliwość do tych wszystkich ćwierćinteligentów, którzy za wszelką cenę chcą zaistnieć ze swoją prostą nienawiścią. A może skoro tacy mądrzy jesteście, pokażecie swoje dokonania? Bo doczepiliście się niewłaściwej osoby. Nie znam innego książkowego blogera, który pociągnąłby za sobą tylu ludzi, zrobił tyle ciekawego i był tak doceniany przez autorów (widziałam nagranie z targów książki) czy wydawnictwa… Kreatywo rób swoje i niech nakręcają cię te wszystkie anonimowe żuczki, które same nic nie potrafią więc próbują wyżywać się na tych, którzy daleko zaszli.

      Ania

    13. A mnie zastanawia czemu anonimy ziejące zawiścią itp. się nie podpiszą. Skoro Kreatywa tak często czytała Krzysztofa, to kim on jest. Chyba się wstydzi pokazać. Nie ma to jak brak odwagi.

    14. Anonimowość pozwala na wszystko – można udawać lepszego, mądrzejszego, bardziej oczytanego i nikt tego nie sprawdzi. Tyle tylko, że anonimowe obrażanie to nic innego, jak robienie z siebie kogoś niepoważnego, wartego wyłącznie wyśmiania…

      Ania,
      dzięki! Wciąż robię i robić będę swoje 🙂

  41. Drogi Krzysztofie, wydaje mi się, że po prostu nie nadajesz się do czytania skomplikowanych tekstów dotyczących obrony swoich wartości poprzez ironie. Tobie zapewne wystarczyłoby, by temat został przemilczany, ale zapomniałeś w jakim świecie żyjesz. Brzmisz jakbyś chciał zabronić wolności słowa, prawa do inteligentnej wypowiedzi, czy potępiania dziadowania. To, że ktoś nazywa się "profesjonalnym" nie oznacza, że nim jest. W moim odczuciu blog głównej prowokatorki to lament i niezaradność we współczesnym świecie. Ja także ukończyłem studia. Nie pracuje w zawodzie i nie płaczę do ludzi jak to inni są źli, bo zabierają mi stanowiska i pieniądze. Istnieje różnica między siedzeniem na czterech literach, a ciężką pracą. Konkurencja nie śpi i najwidoczniej jest dużo lepsza.

    1. To dobrze, że to tylko odczucie, bo ja się boję, jak widać co po niektórzy chcą więcej wiedzieć niż to potrzebne, a jak więcej nie znajdą, to zawsze można wykreować, w końcu trzeba być sobą.

      Pewnie, uważam, że równie ważne w tekście jest też to czego nie ma. Zapewne takie subtelności to bzdety, ciężka praca to w końcu beznamiętna orka. Różnice bywają trudne do objęcia, a dodawanie to coś, co współczesny świat cięzkiej pracy lubi. Zapewniam, moralista nie jestem, a o studiach mogę pomarzyć.

    2. Anonimie,
      "To, że ktoś nazywa się "profesjonalnym" nie oznacza, że nim jest." – bardzo trafne. Niestety, wiele jest przykładów osób, które powinny służyć za autorytety, które chwalą się 'jakimśtam' dorobkiem, a jednak w starciu z własnymi kompleksami (albo przerostem ego) zwyczajnie przegrywają i kompromitują się na całej linii. Ja nie mam nic przeciwko inteligentnej dyskusji – cieszyłabym się, gdyby autorka tamtego artykułu była obiektywna, gdyby nie udawała, że wie więcej od samych zainteresowanych [ktoś wyżej nazwał to 'wróżeniem z fusów']. Dyskutowaliśmy już sporo razy o kondycji blogosfery, m.in. tutaj: http://www.kreatywa.net/2012/06/kkd-12-grzechy-blogerow.html, co jest najlepszym dowodem na to, że jednak potrafimy sami siebie surowo oceniać. Wiele osób przyznało się w tej dyskusji, że 'grzeszy(ło)', co też świadczy o tym, że wcale nie boimy się krytyki. Trzeba tylko podejść do drugiego człowieka z szacunkiem, a nie rzucać z pazurami na 'dzień dobry'.

  42. I potwierdzam słowa Agnesto – był błąd w imieniu, był błąd w nazwisku. Po zwróceniu uwagi w komentarzu pod tekstem jakiś sprytny redaktor naprawił robotę swojej koleżanki 🙂

  43. A ja strzelę anonimowi w stopę też sobie wystąpię jako anonim i zbesztam Cię z błotem. ANONIMIE KRZYSZTOFIE jesteś zwykłym palantem, który boi się pokazać twarzy, który pozwala sobie na chamskie zachowanie wobec innych blogerów , czyżbyś bał się o swoją skórę i nie chcesz ujawnić się, a może boisz się tego , że skoro piszesz ze Kreatywa Cię również odwiedza i czyta co może oznaczać ,że boisz się że tak profesjonalna osoba jak ona przestanie Cię odwiedzać i czytać twoje wypociny.
    Brak Ci odwagi i właśnie profesjonalizmu, bo tylko osoba odważna nie anonimowa wypowiada swoje złe osądy na temat innych i tylko osoba jawna ma prawo mówić i wyrzucać innym zajadłość. Może jednak jesteś przydupasem tamtej Pani , który boi się o swój stołek?.
    Dziwie się tylko Klaudynie ,że wchodzi w polemikę z takim szmatławcem jak ty tchórzem i chamem w jednej osobie.
    Ale tu widać , że osoba kulturalna taka jak Klaudyna jest w stanie polemizować z takim burakiem jak ty KRZYSZTOFIE buraczany imbecylu.

  44. A i jeszcze jedno ty nietrybie KRZYSZTOFIE Kreatywa nie musi się na nic kreować jak to głupawo określasz , zawsze jest sobą i pisze to co jej w duszy gra i nie musi się nikomu przypodobać tak jak robisz to ty . Szkoda tylko, że ty zajadły baranie nie wiesz ,że szkodzisz tylko sam sobie i opinii o tobie , że jesteś zwykłym burakiem.
    Dobry blog obroni się sam , a ty palancie tego nie zmienisz swoimi zajadłymi wypocinami..
    Miłego dnia wszystkim życzę a tobie nietrybie KRZYSZTOFIE samych smutnych chwil w życiu.
    A potem się taki dziwi czemu mi w życiu nic nie wychodzi.
    Właśnie temu tępaku, że obrażasz innych ludzi.

    1. Emocje można już uspokoić 🙂

      Krzysztof więcej się nie odezwie – ujawnił się jako osoba, która dodała jedyny usunięty z bloga komentarz. Po czymś takim na jego miejscu poszłabym się zakopać pod ziemię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *